Ledwie zdążyła zamknąć nawias, usłyszała głos nauczyciela:
— Źle. — Przeczytała w myślach to co napisała i natychmiast zamknęła nawias w odpowiednim miejscu, tuż przed srebrną ramą okalającą środkową tablicę. Nauczyciel pokręcił głową, ponownie mówiąc "źle". Milena była bliska załamania rąk. Choć przeanalizowała napisane równanie nie doszukała się błędu. Czyżby naprawdę pogorszyła się aż tak bardzo? Błędy jej się zdarzały, to przecież normalne, ale zazwyczaj potrafiła po zastanowieniu się je zlokalizować.
— Dobra, siadaj — nakazał nauczyciel. — Klara, ty to rozwiąż — powiedział do dziewczyny siedzącej z tyłu, gdy Milena wróciła na swoje miejsce. Blondynka z trudem powstrzymała się od spiorunowania koleżanki z klasy wzrokiem. Klara Garczyńska irytowała ją od pierwszego dnia szkoły. I wcale nie chodziło o to, że była całkiem ładna. Była jedną z tych osób, które dyrygowały wszystkimi wokół. Choć ambicje Mileny pozostawały wiele go życzenia, dziewczyna czuła nieodpartą potrzebę rywalizowania z Klarą, szczerze jej przy tym nienawidząc.
Długowłosa Klara starła równanie napisane przez Milenę i praktycznie napisała to samo. Dłoń blondynki mocniej zacisnęła się na długopisie.
— Przecież ja napisałam to samo — rzuciła cicho, niestety niedostatecznie. Nauczyciel słysząc jej słowa podszedł bliżej, jak to miał w zwyczaju.
— Nie napisałaś tak — stwierdził. — Postawiłaś nawias za "x".
— Tak, ale potem poprawiłam i postawiłam przed — zauważyła, dłonią wskazując na tablicę, choć jej pisma już tam nie było.
— Nie postawiłaś — upierał się profesor. Milena westchnęła.
— No jak nie?
— Klara, postawiła?
— No nie postawiła — rzuciła dziewczyna, jednak z lekką nutą rezygnacji w głosie. Milena miała ogromną ochotę ją uderzyć. Była pewna swojego i nie zamierzała odpuścić.
— No przecież postawiłam. — Miała już dość nauczyciela, Klary, matematyki i tej szkoły. Wiedziała, że cała klasa się na nią patrzy, a ona przestaje być ulubienicą profesora. Na jej miejsce wskoczyła Garczyńska. Jak Milena jej nienawidziła...
— Trzeba było go postawić za ramą — powiedział w końcu nauczyciel. Blondynka zmusiła się do głębokiego wdechu.
— To wystarczyło powiedzieć, że mam go postawić obok — niemal syknęła, zirytowana.
— Oj coś my się ostatnio nie dogadujemy, Milena — oznajmił nauczyciel z lekkim westchnieniem.
— Już wyjaśniliśmy, że to nie jest tą samą Mileną — rzucił żartem, siedzący z Łukaszem Michał. Blondynka walczyła z ochotą zebrania swoich rzeczy i opuszczenia klasy, ale za bardzo bała się konsekwencji. Było jej niedobrze, jak zawsze, gdy się czymś denerwowała, czy martwiła.
— Bo w tamtym roku byłam uczennicą piątkową, a miałam czwórkę na koniec, to teraz się pogorszyłam — wyrzuciła z siebie. Klasa parsknęła śmiechem, który dogłębnie ją zranił. Nakazała swoim łzom dalej tkwić pod powiekami. Nie mogła im pozwolić wypłynąć przy nich wszystkich.
Poczuła na kolanie dłoń siedzącej z nią Natalii, starającą się dodać jej otuchy. Tak bardzo tego w tej chwili potrzebowała.
— Przecież ci mówiłem, że jak tak dalej będzie, to ci postawie... — powiedział nauczyciel, jednak dość cicho. Nie prawda, nie powiedziałeś, pomyślała Milena, jednak milczała. Nauczyciel rzucił coś jeszcze, ale dziewczyna już go nie słuchała. Milena kątem oka uchwyciła poważne spojrzenie Łukasza, siedzącego ławkę obok. Tylko on i Natalia nie roześmiali się z klasą i Milena poczuła, że w jakimś sensie jest po jej stronie. Klara, która wcześniej śmiała się najgłośniej wróciła do rozwiązywania zadania, jednak i ona zaścieła się w pewnym momencie. Blondynka zacisnęła wargi, znając odpowiedź.
— Trzeba obliczyć "x" czyli "p" — syknęła w stronę Garczyńskiej. Zupełnie zignorowała nauczyciela mówiącego "Bardzo dobrze". — "p" to minus "b" przez dwa "a" — dodała, widząc nierozumiejące spojrzenie Klary, pod której adresem w jej głowie rodziło się mnóstwo epitetów.
— Spokojnie — szepnęła Natalia. — Cała się trzęsiesz. — Milena wzruszyła ramionami, znów czując łzy pod powiekami.
Po lekcji podszedł do niej młodszy Wawerski. Dziewczyna miała ochotę schować się w jakimś zakurzonym kącie i pozwolić by wszyscy zapomnieli o jej istnieniu.
— Jesteś niesamowita! — oznajmił z uśmiechem. Nie był to jednak kpiący uśmiech, jakiego się spodziewała, chłopak był co prawda rozbawiony, ale zachwycony.
— Jak powiem Wawerowi, że mu wygarnęłaś to będzie cię na rękach nosił — zażartował. Milena ściągnęła brwi, nie wiedząc co dokładnie chłopak ma na myśli. Nadal była lekko roztrzęsiona po wydarzeniach, które miały miejsce niecałe dziesięć minut temu.
— Myślałam, że on jest dobry z matematyki — zauważyła.
— O tak — potwierdził, machając lekceważąco dłonią. — Jest geniuszem matematycznym. Ale też czekał aż ktoś mu wygarnie.
— Nie sądzę, że to co mu powiedziałam zalicza się do wygarnięcia — stwierdziła, rozglądając się za przyjaciółką, która poszła do łazienki i miała zaraz wrócić. — Nasza klasa z pewnością tak nie uważa — skrzywiła się.
— Nie przejmuj się nimi — doradził.
— Łatwo powiedzieć — szepnęła. — Ciebie wszyscy uwielbiają... — Wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział. Przeczesała włosy palcami.
— Milena? — spytał. Uniosła na niego spojrzenie. — Do poniedziałku zapomną — jego słowa brzmiały jak obietnica, w którą mimowolnie uwierzyła. Wiedziała, że będzie dobrze.
— Łukasz? — spytała, gdy już się odwrócił, by odejść. Zerknął na nią przez ramię i posłał jej pytające spojrzenie, oddalając się tyłem. — Dlaczego ze mną gadasz? Przez Wawera? — Blondyn wzruszył ramionami.
— Chyba tak. Zaimponowałaś mi dając mu kosza — odparł i zniknął w tłumie zaraz potem. Przy jej boku zjawiła się Natalia.
— Czego chciał? — spytała niedbale. Milena wiedziała, że ciekawość zżera ją od środka. Aż była zdziwiona, że nie przysłuchiwała się ich krótkiej rozmowie.
— Pogratulować mi, choć nie bardzo rozumiem czego — przyznała, wzruszając ramionami.
— Kłótni z nauczycielem? — upewniła się. — To było świetne. Kłóciliście się, jak stare małżeństwo! — oznajmiła. Spiorunowałam ją spojrzeniem.
— Ani słowa więcej — zagroziła. — Chcę o tym zapomnieć. Jestem na niego nieziemsko wkurzona. — Jak na większość klasy z Klarą na czele, pomyślała.
Podbiegła do chłopaka na jednej z przerw. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich obecnych na korytarzu. Wiedziała, że wszyscy zastanawiają się jakim prawem taka dziewczyna jak ona gada z boskim Wawerem. W jakiś sposób sprawiało jej to ogromną przyjemność. Była przecież jak każda inna dziewczyna — upajała się zazdrością, którą wywoływała. Chłopak uśmiechnął się na jej widok.
— Chciałam się zapytać gdzie się wybieramy w sobotę — powiedziała, splatając ręce za plecami.
— To niespodzianka — oznajmił z łobuzerskim uśmiechem. Przegryzła dolną wargę na ten widok. Już wiedziała, że uwielbia ten uśmiech. Udała, że się burmuszy.
— Ale nie wiem w co mam się ubrać — mruknęła.
— Czegokolwiek nie założysz będziesz wyglądała pięknie — oznajmił, wzruszając lekko ramionami. Milena oparła dłonie na biodrach.
— Zgodziłam się na randkę, nie musisz mi już słodzić. — Pokazała mu koniuszek języka. — Powiedz! — Chłopak nadal uśmiechając się przekornie pokręcił głową. Uderzyła go lekko w ramię.
— Wawer! — jęknęła.
— No co? — spytał ze śmiertelną powagą. Skrzyżował ręce na piersi.
— Mówił ci już ktoś, że jesteś okropny?
— Nie — przyznał. — Jesteś pierwsza.
— Wiesz co...
— Nie wiem — droczył się z nią. Udał że się zastanawia. — Powiem ci, ale nic za darmo. — Podejrzliwie uniosła brew.
— Czego chcesz? — Nachylił się nieznacznie i popukał się palcem w policzek. Zrozumiała. Zawahała się przez krótką chwilę i lekko musnęła wargami jego policzek. Miała wrażenie, że wzrok zazdrosnych dziewczyn wypali jej dziurę w plecach.
— Gdyby wzrok co poniektórych mógł zabijać, to leżałabym martwa — powiedziała mu do ucha. Zaśmiał się cicho. Podniósł wzrok nad jej ramieniem, ale się nie wyprostował.
— Skoro i tak fantazjują o twojej śmierci to może jeszcze troszeczkę je podenerwujmy — zaproponował. Jego miękkie wargi zbliżyły się do jej.
— A może lepiej nie? — szepnęła oszołomiona jego ciepłem, zapachem i bliskością. Dopiero wtedy się wyprostował. Pokiwał głową.
— Propozycja będzie wciąż aktualna — obiecał, na wpół zagłuszony przez dzwonek na lekcję. — Załóż coś eleganckiego.
~*~
Jest to piękny dzień na świętowanie kolejnych urodzin, nie uważacie? Co prawda to ja powinnam dostawać prezenty, ale pomyślałam, że opublikowanie pierwszego rozdziału jest dobrym pomysłem, by je uczcić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz